Street Market / Ateny / Grecja



Jeśli mam płytki sen to zawsze w piątki budzę się koło 5-6 rano. Na mojej ulicy w centrum Aten, o tej porze, w każdy piątek, do życia budzi się uliczny market ze świeżą, lokalną żywnością. Przez pierwszą godzinę słyszę rozstawianie straganów, namiotów i parasoli. Od 7 można już wyjśc na ulice po zakupy. Wszystko wygląda bardzo egzotycznie. Cała ulica po obydwu stronach obstawiona stołami, na ktorych mienią sie kolorowe, sezonowe warzywa i owoce. Na ten czas, ruch na ulicy zostaje zamknięty. Wokół słychać przekrzykujących się sprzedawców, który co ma i za ile, choć większość warzyw kosztuje 1 euro lub 50 centów za kilogram. Produkty są tu o niebo tańsze niż w supermarketach. Do tego świeże, jak na moje oko!

Jak każdy inny mieszkaniec tego osiedla, biorę drobne w kieszeń i idę się zaopatrzyć w żywność na następny tydzień, taka jest tradycja. Wchodzę w tłum. Przechodzę przez cały targ, oglądajac wszystko bacznie. W drodze powrotnej zabieram się za zakupy. Marchewki, jabłka, gruszki, buraki, papryka, pomarańcze, cukinie, bakłażany, cebula, czosnek - tyle jestem w stanie unieśc do domu.

Pomidory o tej porze roku są tutaj jeszcze słodkie i samkują jak maliny więc dzisiaj biorę więcej. Szykuje się stuffed tomato z ryżem - typowo greckie danie.

Dostanę tu również świeże oliwki. Zawsze z pestkami!, która jest gwarancją świeżości. Można także dostać oliwe z oliwek w plastikowych butelkach, tanią jak barszcz.

Jajka, miód, orzechy, nasiona, ryż, kasza, kawiaty, a także skarpety i ubrania. Zazwyczaj na końcu każdego ulicznego targu z jedzeniem znajdziesz ubrania i środki czystości do domu.

Chodzę z zakupami i rozglądam się po ludziach. Dobrze, że dzisiaj wziełam wózek na zakupy, który tutaj jest bardzo popularny i przydatny.

Chodzę między stołami i zaczynam robić zdjęcia. Sprzedawcy są bardzo mili dla mnie. Uśmiechają się. Proszą o zdjęcie. Krzyczą coś po grecku, co nie zawsze wydaje mi się zrozumiałe. Widać w nich radośc i życzliwość. Przekrzykują się między sobą i co chwile słyszę "fotografija", więc zapewne krzyczą coś do mnie lub o mnie:). Zapraszają mnie do swoich straganów, żebym zrobiła zdjęcia ich warzyw. Jeden ze sprzedawców nawet spryskał mi rzodkiewki, żeby lepiej wyszły na zdjęciu. Pan od kapusty zawsze się mnie pyta jak się dzisiaj mam i czy zdjęcia wyszły dobrze.

W różnych dzielnicach Aten, markety odbywają się w różne dni. Mam szczęście, że market jest tak blisko, bo nie muszę ciągać się z zakupami przez kilka ulic. A może mam pecha, że w piątki budzę się od dźwięku uderzających rurek i greckich krzyków?

W każdym bądź razie, zakupy na tagu to sama przyjemność. Więcej roboty czeka mnie w domu z przygotowaniem warzyw i gotowaniem. Biorę się za pomidory!











2 komentarze:

 
Facebook

Polecam

EWA SO - Fotograf Poznań