Ostatnio wybrałam się z siostrą i jej małym pieskiem Luną na mazury do znajomych. Odwiedziliśmy ich w obozowisku gdzie budują swój nowy dom. Totalna wieś, maksymalne zacisze. Ledwo znalazłyśmy to miejsce na mapie, nie wspomnę już o drodze prowadzącej do tego miejsca.
Zaczęło się całkiem nieźle, nie padało, choć zapowiadali deszcze. Ale oczywiście w drodze złapała nas taka ulewa, że jazda 50km/h wydawała się zbyt szybka :o
Dotarłyśmy akurat jak przestało padać. Było mokro i zimno jak na polskie lato. Nasze psy dostawały wariacji i może to wygląda groźnie, bardzo dobrze czuły się w swoim towarzystwie :)
Dwa dni mega chilloutu. Dzieci pomagały oczyścić umysł. Jedna trasa rowerowa. Zero pisania, zero gadania, zero opowiadania. Nic w głowie...
0 komentarze:
Prześlij komentarz